Wycieczka do Czech (8-9.10.2016)

Kontynuując nasze podboje zamków, dotarliśmy na głębokie południe Czech. Wszystkie zwiedzone tam zamki leżą dość blisko siebie i były własnością potężnego rodu Witkowców. Jest to rejon bliski granicy austriackiej. Przepływa tamtędy rzeka Wełtawa oraz znajdują się liczne stawy rybne, po czesku zwane rybnikami. Wszystkie są sztuczne, w Republice Czeskiej nie ma naturalnych jezior.
 Pierwszym zwiedzanym zamkiem był Rożmberk (48° 39' 17,59'' N, 14° 22' 00,48'' E, ponad 300 km od granicy w Nachodzie),  istniejący od co najmniej 1250 roku, położony na wzgórzu, z widokiem na Wełtawę. Zwiedza się tzw. zamek dolny (z górnego pozostało niewiele), zbudowany w stylu neogotyku angielskiego, tworzący zwartą bryłę niezbyt dużych rozmiarów. Ekspozycja wewnętrzna jest dość typowa dla zamków. W pierwszej sali, majaczej postać długiego korytarza, widzieliśmy duże portrety krzyżowców, w kolejnych salach także obrazy, m,in. portrety właścicieli. Następne sale (było ich w sumie 9) to m.in. zbrojownia, sypialnia, jadalnia z obrazami przedstawiającymi kolejne etapy ludzkiego życia (temat frapujący ówczesnych ludzi, zresztą aktualny i dziś), jednak w dość lekkiej formie (u nas raczej byłoby to śmiertelnie poważne).  Zamek ten był początkową siedzią rodu, potem została ona przeniesiona do Czeskiego Krumlowa. Również i my tam pojechaliśmy, pokonawszy ponad 25 km. Zamek, ze względu na liczne walory, został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Już samo jego położenie wprawia w zachwyt. Zbudowano go (w II połowie XIII w.) na skale, w zakolach rzeki Wełtawy. Dla potrzeb zamku powstało podzamcze (nazwa: Latran), które dzisiaj jest malowniczym miastem, z barwnymi uliczkami, bramami, ozdobnymi kamienicami i mostami. Spacerując po nim, dotarliśmy do dolnego zamku, z obszernym dziedzińcem otoczonym malowanymi budynkami, oraz z wieżą zamkową. Bramą ze schodami idziemy do wyższych części zamku, przechodząc przez kolejny dziedziniec i most płaszczowy, będący równocześnie budynkiem. Otwierają się tu ciekawe widoki na miasto i na wodospad na Wełtawie. Droga wewnętrzna prowadzi wciąż lekko w górę, zakręcając w prawo i dochodząc w końcu do ogrodów zamkowych. W sumie więc zamek (a raczej jego liczne budynki) odwzorowuje podłużny kształt wzgórza.
Powróciwszy do dolnego zamku, obejrzeliśmy w jego wnętrzach wystawy. Jest tam m,in, obraz przedstawiający scenę podziału przez Witka (Vitek z Prcice, protoplasta rodu) dóbr między jego pięciu synów. Każdy z nich zapoczątkował nową linię rodu, z herbem pięciopłatkowej róży w odrębnym  kolorze. Po wyjściu z zamku przechadzaliśmy się malowniczymi uliczkami miasta, dochodząc do rynku. Znajduje się na nim kolumna maryjna, wybudowana jako wotum za ustąpienie zarazy, oraz - jak to na rynkach - szereg wspaniale zdobionych kamienic.

Następnego dnia zwiedzaliśmy leżące w pobliżu Czeskie Budziejowice. Miasto zostało założone przez króla  Przemysła  Otakara  II w 1265 r., w miejscu starszej osady, na planie prostokąta,  z zamysłem stworzenia przeciwwagi dla potęgi Witkowców. Jest to dziś jedno z największych czeskich miast, posiadające także uniwersytet. Przetrwało liczne zawieruchy wojenne, mogliśmy więc zwiedzić starówkę w stanie oryginalnym. Uwagę zwraca olbrzymi (133x136 m, podobno największy w Europie) rynek. Jest on równocześnie mało zabudowany, jedynie z fontanną Samsona pośrodku, przez co sprawia raczej wrażenie placu zgromadzeń. Piękny ratusz zaś otwiera jedną z pierzei rynku (od strony rzeki), nie stoi na jego środku.



 Kolejnym zwiedzanym obiektem był leżący ok. 10 km dalej pałac Hluboka. Obecny jego kształt (styl podobno neogotycki, choć nie wydaje się strzelisty i ma sporo zdobień) pochodzi z XIX wieku. Wcześniej wspomniany już król zbudował tam zamek warowny, a w XVI w. przebudowano go na pałac. Wygląd budowli jest imponujący, stanowi ona zwartą, masywną bryłę w jasnym kolorze, z kilkoma prostokątnymi wieżami, bramami  i z przyległą oranżerią. Jest też kilka ciekawych kopii rzeźb, w oranżerii i na wolnym powietrzu. Wnętrza są bardzo bogato i misternie zdobione, ściany są pokryte rzeźbionym drewnem lub tapetowane, są też witraże i gobeliny. W zasadzie trudno tam znaleźć wolne od ozdób miejsca (dotyczy to też sufitów), co kazałoby zaliczyć wystrój do neobaroku. Szkoda tylko, ze obsługa hołduje archaicznym zasadom i nie pozwala robić zdjęć. Opis sal był odtwarzany z urządzenia mówiącego. Niektórzy z przyzwyczajenia próbowali zadawać pytania, ale z automatem nie pogada, a pan oprowadzający także sprawiał wrażenie automatu.
    Następnie pojechaliśmy ok. 30 km dalej i zwiedziliśmy ostatni już na tej wycieczce zamek, Trzeboń (Trebon). Nie jest on bardzo wykwintny, ale za to rozległy. Posiada duży dziedziniec z fontanną oraz park. Do części muzealnej wchodzi się przez mniejszy dziedziniec.
Miejscowość Trebon leży nad dwoma jeziorami (sztucznymi i dużymi) i ma też charakter uzdrowiska. Do pałacu doszliśmy przez zabudowania starego miasta, m.in, przez Bramę Swinenską. Zwiedziliśmy kilka sal, wysłuchując m.in. historii ostatnich (uwidocznionych na obrazach) przedstawicieli rodu Rożmberków, braci: Wilema (Wilhelma) z Rożmberka i Petra Voka. Pierwszy był bardzo uzdolnionym dyplomatą, piastował najwyższe urzędy a nawet proponowano mu kandydowanie na króla Polski. Drugi, który odziedziczył majątek po bracie, był mecenasem sztuki, w wyniku czego popadł w długi. Gwoli sprawiedliwości trzeba dodać, że zadłużenie istniało już za czasów Wilhelma. Tak czy owak, Vok musiał sprzedać 2/3 majątku, w tym Krumlow i ostatecznie osiadł w Treboniu. Żaden z nich nie doczekał się potomka i ród wymarł w roku 1611.
Rożmberkowie stanowili jedną z linii rodu Witkowców (z czeska: Vitkovców; przewodnik użył także kalki z niemieckiego: Witygoni),  wywodzili się od jednego z synów Witka. Widzieliśmy także zrekonstruowaną na podstawie XVI-wiecznych  rycin pracownię alchemiczną. Wilhelm interesował się tymi sprawami i zatrudniał alchemika.
Warto jeszcze przywołać kilka ciekawostek na temat Czech, usłyszanych od przewodników lub zaobserwowanych.

  • Czeskie słowo "zamek' odpowiada polskiemu "pałac".
  • Czesi uważają, że ich język przewyższa nasz, choć gdy spojrzymy na historię języków, na przykład na niedostatek samogłosek w językach starożytnych, teza ta wydaje się mocno wątpliwa.
  • Kraj liczy 40% ateistów i 40% katolików.
  • Morawian irytuje zaliczanie ich do Czechów. W związku z tym próbuje się wprowadzić nieoficjalną, krótka nazwę Czechia dla całego kraju.
  • Na Wełtawie odbywają się spływy kajakami, co widzieliśmy po drodze z Rożmberka do Krumlov.
  • W niektórych czeskich zamkach trzymane są niedźwiedzie, tym razem widzieliśmy przedstawiciela w Krumlov, w rejonie dolnej bramy.

    Janusz Mirek

Powrót do Wydarzenia 2016