Następnie pojechaliśmy do 400-tysięcznego Płowdiw (ok. 150 km od Sofii, znane już na początku naszej ery). Odbyliśmy tam spacer głównym deptakiem (ul. Kniazia Aleksandra Battenberga), gdzie napotkaliśmy m.in. rzymski teatr, położony ciekawie poniżej  poziomu ulicy, lecz w jej linii, na podobieństwo przejścia podziemnego. Był tam też meczet z XIV w., w którym poprzednio mieściła się cerkiew. Ulicą prowadzącą pod górę przemierzaliśmy stare miasto, które nie jest rozlegle i dość zaniedbane. Jest tam trochę budynków naśladujących oryginalne style, a mieszczących restauracje lub hotele, trochę ruin, 3 małe muzea, odbudowana cerkiew św. Dymitra z 304 r. i trochę starych budynków. Warto zauważyć że św. Dymitr na ikonach jest przedstawiany jako wojownik z aureolą, zabijający z konia  włócznią innego wojownika. Kresem naszej wspinaczki było wzgórze Nebet Tepe (200 m. n.p.m.), z któregoś rozciągał się ciekawy widok na miasto.

  Po noclegu w hotelu pojechaliśmy do twierdzy Asena, leżącej  ok. 20 km od Płowdiwu, w górach Rodopach, ok. 150 m ponad miastem Asenowgrad. Używane określenie "twierdza Asenowa" jest kalką z bułgarskiego: car nazywał się Asen II.

Twierdza leży w trudno dostępnym miejscu, otoczona górami i jest w praktyce cerkwią obronną. Wcześniej (ok. VII w p.n.e) w tym rejonie było trudno dostępne miasto. Twierdza (XII-XIII w. ) ma dwie kondygnacje i jest dość mała. Wewnątrz znajdują się obecnie pozostałości naściennych fresków oraz ikony. Trochę powyżej twierdzy wchodzi się schodami do ruin położonego amfiteatralnie  zamku (szczyt: 407 m n.p.m).

Zjechawszy w dół, skierowaliśmy się kolejnymi serpentynami do klasztoru (monastyru) Baczkowskiego. Jest to kompleks składający się z budynków gospodarczych (kuchnia, zdobiona freskami jadalnia) oraz bogato zdobionej cerkwi z cudownym obrazem, do którego zmierzała kolejka wiernych. Trzeba dodać ze żaden z obiektów sakralnych nie stroni od zysków z turystyki; zarówno na zewnątrz jak i wewnątrz wszystkich cerkwi znajdują się liczne kramy i kioski z pamiątkami. W bułgarskich cerkwiach na ogół nie wolno robić zdjęć bez opłaty.

  Kolejnym zwiedzanym tego dnia obiektem był kompleks etnograficzny Damascena (ok. 150 km dalej), leżący w Dolinie Róż, słynącej z produkcji olejków eterycznych, szczególnie różanego. Znajdują się tam 24 zakłady produkcyjne. W zwiedzanym obiekcie mogliśmy się zapoznać z technologią produkcji olejku różanego metodą destylacji z parą wodną. Widzieliśmy służącą temu aparaturę, składającą się z szeregu kotłów i kolumn ze stali nierdzewnej. Czterotonowy wsad płatków różanych zmieszanych w zamkniętym kotle z wodą traktuje się przegrzaną parą wodną, a uchodzący destylat jest rafinowany i chłodzony w kolumnach z wypełnieniem. Z 3-4 ton płatków otrzymuje się 1 litr olejku, co przekłada się na jego (wysoką) cenę. W przyfabrycznym sklepie 1 ml olejku kosztował 16 euro (30 lewa). Większość produkcji idzie na eksport. W kompleksie znajduje się także wystawa sprzętu do produkcji olejku w dawniejszych czasach. Były to zwykłe blaszane pojemniki destylacyjne, ogrzewane nad paleniskiem.

  Swoje kroki skierowaliśmy następnie do Kazanłyku, powstałego pod koniec XIV w., obecnie ok. 50-tysięcznego miasta, stanowiącego  centrum produkcji olejku różanego. Naszym celem było jednak zwiedzenie trackiego grobowca. Oryginalny jest dostępny tylko naukowcom, zwiedza się zaś jego dokładną kopię, leżącą nieopodal.  Nie jest to skomplikowany obiekt, składa się z korytarza oraz owalnej komory grobowej, mieszczącej zaledwie 4 zwiedzających.

Trakowie byli starożytnym narodem zamieszkującym półwysep bałkański i okolice. Gdy jednak na te tereny zaczęły napływać inne ludy, najpierw Słowianie, potem Bułgarzy, przypuszczalnie wymieszali się z przybyszami i stopniowo zanikali jako grupa etniczna. Z chwilą powstania państwa bułgarskiego nie było już o nich słychać. Po zwiedzeniu grobu nasz autokar uniósł nas w kierunku morza. Dotarliśmy do Słonecznego Brzegu.