W służbie najjaśniejszego pana
Polacy w monarchii Austro-Węgierskiej

 "Przy Tobie, Najjaśniejszy Panie, stoimy i stać chcemy".  To słowa listu skierowanego do austriackiego cesarza Franciszka Józefa 10 grudnia 1866 roku przez Galicyjski Sejm Krajowy. Ugoda z Austrią spowodowana była nadzieją że cesarz odbuduje Polskę. Na wykład historyczny zaprosiło nas Towarzystwo Oświatowe Ziemi Dzierżoniowskiej 18 stycznia do sali DOK a wykładowcą był  Pan profesor Romuald Wojciechowski. Tło historyczne  wydarzeń jest skomplikowane i burzliwe ale Pan profesor przeprowadził nas przez te lata po mistrzowsku i słuchaliśmy z przysłowiowym zapartym tchem.

  W drugiej połowie XVIII wieku narastała dezorganizacja wewnętrzna Rzeczpospolitej. Po klęsce konfederacji barskiej, wymierzonej przeciw królowi Stanisławowi Augustowi oraz jego polityce podporządkowanej Moskwie, władcy sąsiadujący z Polską zdecydowali o podziale Rzeczpospolitej. W 1772 roku doszło do pierwszego rozbioru, czyli rozdzielenia części terytorium Polski pomiędzy Rosję, Prusy, Austrię. Do Rosji zostały włączone ziemie na wschód od Dźwiny i Dniepru, Austria zabrała południową część województwa sandomierskiego i krakowskiego (bez Krakowa) oraz województwo ruskie razem z Lwowem.  Prusy natomiast przejęły całą Warmię oraz Prusy Królewskie.  W wyniku rozbioru Rzeczpospolita straciła około 30% swoich terytoriów 35% ludności. W roku 1793 nastąpił drugi rozbiór Polski. Ziemie zostały zaanektowane przez Rosję i Prusy. Po trzecim rozbiorze  w roku 1795, w którym wzięła udział również Austria państwo Polskie zniknęło z mapy świata  a niepodległość udało się odzyskać dopiero w roku 1918.

  Pruski Kanclerz Otto von Bismarck doprowadził do wojny Prus i Austrii z Danią a następnie sprowokował Austrię do wojny z Prusami, w wyniku której doszło do wielkiej bitwy pod Sadową (3 lipca 1866) zakończonej zupełną klęską Austrii.  Wojna toczyła się o hegemonię w Związku Niemieckim. Porażka wstrząsnęła monarchią i cesarz postanowił ustabilizować swoją władzę poprzez wsparcie się na drugim największym narodzie monarchii - Węgrzech. Dla węgierskiej szlachty ważniejsze od niepodległości było zachowanie przewagi nad pozostałymi narodami Królestwa Węgier: Słowakami, Rumunami, Serbami i Chorwatami. Wykorzystał to Franciszek Józef i w latach 1867 - 1868 przekształcił austriackie państwo w dualistyczną monarchię austro-węgierską na mocy której Budapeszt odzyskał należny parlament i rząd. Wspólny pozostał władca, który był cesarzem Austrii i królem na Węgrzech. Ziemie austriackie zwano od granicznej rzeki Litawy Przedlitawią a węgierskie  Zalitawią.

  Austria dokonywała prób narodowotwórczych, tymczasem naród austriacki wcielił nieco elementu etnicznego tylko tam, gdzie znajdowały się jego historyczne siedziby, czyli w Wiedniu i okolicznych prowincjach. W reszcie monarchii w tym w Galicji, nie zostali niemal żadni Austriacy. Galicja to skupisko Polaków, Ukraińców, Żydów, Rusinów i Ormian. Podstawowe grupy ludności akceptowały istniejący system rządów w Galicji a tym samym przynależność do Austro-Węgier ze stolicą we Lwowie. Mówiło się tak o Lwowie: "Lwów polski spał jeszcze: urzędy otwierano dopiero o 9 a kawiarnie w południe. Lwów ukraiński był już na nogach: kierował wozami, dawał koniom obroku, wyładowywał kartofle, zamiatał jezdnie brzozowymi miotłami, zbierał śmieci, wymyślał Żydom. Lwów żydowski: biegał zaaferowany koło jadących wozów, porównywał ceny, targował i starał się zapewnić sobie jak największy zysk". Sprzyjały temu większe niż w innych dzielnicach swobody polityczne.

  Postulaty własnej niepodległości państwowej społeczeństwo uważało raczej za marzenie niż realny program polityczny. Nie była jednak odosobniona opinia o tym że administracja była dość sprawna, sądy spełniały swoje czynności bez zarzutu. Prawa obywatelskie były szanowane, samorządy uznawane. Szlachcie działo się zupełnie dobrze.  Jednym z największych właścicieli ziemskich i obiektów przemysłowych w Galicji  był Hrabia Andrzej Kazimierz Potocki - przyjaciel Cesarza. Posiadał rozliczne dobra i zakłady fabryczne na Ukrainie i w Królestwie. Hrabia Władysław Dzieduszycki poseł do sejmu krajowego w Galicji był właścicielem dóbr w Jezupolu w powiecie Halicz i znanym hodowcą koni. Chłopi płacili stosunkowo niskie podatki gruntowe. Budowano, drogi, prowadzono melioracje, regulowano rzeki, zakładano szkoły. Polakom marzyła się wolna Rzeczpospolita ale szlachta, która miała największe szanse na przygotowanie takich planów wyzwoleńczych nie stawiała tego na pierwszym miejscu. Duże majątki, lenistwo, uciechy życia codziennego powodowały stan, który opisał nasz wieszcz Adam Mickiewicz w Panu Tadeuszu: "Szabel nam nie zabraknie, szlachta na koń wsiędzie, Ja z synowcem na czele i jakoś to będzie!"

  Cesarz Franciszek Józef  władca wielonarodowej monarchii  był podziwiany i szanowany. Przywiązywał dużą wagę do znajomości języków obcych, jego ojczystym językiem był wprawdzie niemiecki ale w sumie znał siedem języków. Poświęcał dużo czasu nauce, uczył się między innymi,  fechtunku, jazdy konnej i tańca. Lubiano go bo spotykał się z poddanymi. Swoistym apogeum uwielbienia Najjaśniejszego Pana w Galicji była jego podróż przez tę krainę w 1880 roku. Specjalnym pociągiem przybył z Wiednia do Krakowa  gdzie powitało go 101 wystrzałów (do dziś można kupić w Krakowie pamiątki po Cesarzu). Następnie udał się na manewry armii w Krysowcu pod Lwowem i do stolicy prowincji. Wracając do Wiednia powiedział: "Moje serce z Wami zostaje".

  Cesarz regularnie wstawał miedzy 4 i 5 nad ranem. Ubierał się sam, brał chłodną kąpiel, wypijał szklankę mleka i zabierał się do pracy. Jego pierwszym zajęciem było przeglądanie raportów i depesz. Cesarz Franciszek Józef cenił bardzo ludzi wykształconych. Takim człowiekiem był Agenor Romuald Gołuchowski, który jako doktor prawa został namiestnikiem cesarskim w Galicji. Jako lojalny poddany cesarza wyraził swą postawę słowami "Panowie, nie znam żadnej narodowości". Prowadząc walkę o język wykładowy w szkołach, godził się na ustępstwa na rzecz niemczyzny w Galicji zachodniej. Celem tych ustępstw było prawo  do języka polskiego na równi z ukraińskim we wschodniej części kraju. Był inicjatorem budowy wyższej szkoły realnej, handlowej i polskiego gimnazjum. Galicja zawdzięczała mu polonizację ośrodków władzy.   

  Ciekawostką historyczną jest też wydarzenie dotyczące Morskiego Oka. Trwał spór miedzy dwoma częściami monarchii austro-węgierskiej - między Galicją i Węgrami. Spór dotyczył gruntów Rybiego Potoku, jednej trzeciej Morskiego Oka i połowy Czarnego Stawu pod Rysami. Na szczęście 13 września 1902 roku rozstrzygnął się na naszą polską korzyść i na ulicach Zakopanego po odczytaniu telegramu o korzystnym wyroku odśpiewano Mazurka Dąbrowskiego i słowa "jeszcze Polska nie zginęła. Wiwat Plemię nasze! Słuszna sprawa górę wzięła Morskie Oko nasze!". Tym pozytywnym akcentem zakończę krótką notatkę z bardzo ciekawego wykładu historycznego. Wszystkich tych którzy chcą zgłębiać wiedzę o historii naszego kraju Pan profesor zachęcił do czytania książki Michała Bobrzyńskiego pt: "Dzieje Polski w zarysie". Autor został nazwany ostatnim Stańczykiem był historykiem, konserwatywnym politykiem,  posłem na galicyjski Sejm Krajowy i dożywotnim członkiem austriackiej  Izby Panów.

    I.M. Kowal

 

Powrót do Wydarzenia 2024